Warszawskie teatry, dodajcie do opisów swoich spektakli ostrzeżenie o scenach gwałtu
Warszawskie teatry, dodajcie do opisów swoich spektakli ostrzeżenie o scenach gwałtu
Uwielbiam chodzić do teatru. To dla mnie jedna z najprzyjemniejszych form spędzania wolnego czasu i jedna z najmocniejszych stron jeśli chodzi o kulturę w naszym mieście. Wybieram w większości dramaty, spektakle, które są odważne w treści i sposobach wyrazu, które skłaniają do myślenia i przewartościowania spraw.
Jednak mam dość wychodzenia z teatru ledwo żywa, bo przemoc wobec kobiet i gwałt, nawet ten jedynie zainscenizowany na potrzeby przedstawienia, sprawiają, że zamiast spędzić wartościowy wieczór, mam ochotę uciec z widowni, a to, co widziałam, zostaje ze mną na długie godziny.
Dlatego chcę sprawić, by warszawskie teatry dodały do opisów spektakli ostrzeżenie o scenach gwałtów i innych form przemocy wobec kobiet (na zasadzie trigger warning, tak, jak robią twórcy filmów).
W opisach spektakli możemy czytać o wulgarnym języku, scenach nagości, paleniu wyrobów tytoniowych, użyciu świateł stroboskopowych, itp., więc dlaczego nie jest standardem ostrzeganie o czymś, co u wielu osób może spowodować powrót do traumatycznych wspomnień?
Według raportu Fundacji STER pt. "Przełamać tabu" aż jedna na 5 kobiet w Polsce doświadczyła gwałtu, zaś 1 na 4 - próby gwałtu. Rozumiem, że twórcy w większości, jeśli nie zawsze, chcą unaocznić problem, który istniał i niestety nadal istnieje, tragedię kobiet i ich bezsilność, jednak nie ma prawa się to dziać kosztem widzów.
Dla wielu z nas, nie tylko skrzywdzonych kobiet, jest to doświadczenie trudne i nieprzyjemne, sprawiające, że traci się radość i satysfakcję z obcowania z teatrem. Nie taki jest sens teatru, nie po to odbiorcy i odbiorczynie sztuki zapełniają widownię. Wiem, że to nie tylko mój pogląd i nie tylko ja uważam, że te praktyki powinny ulec zmianie.
Niewielkim nakładem sił i zerowym nakładem finansowym może naprawić tę sytuację!